Newsroom Wiadomości Najciekawsze Komiksy Tematy RSS
Wiadomość gramynawynos.pl 21 grudnia 2012, 12:21

autor: Piotr Doroń

Andro-test: Sailboat Championship - żeglarskie mistrzostwa na Androidzie

Firmy Infinite Dreams nie trzeba bliżej przedstawiać. Gliwicki deweloper, mający w dorobku takie gry jak Jelly Defense, Can Knockdown, Shoot The Birds i Let’s Create! Pottery, należy do grona czołowych producentów mobilnych. Nie dziwi więc, że każdy jego nowy tytuł budzi emocje. Dzieje się tak nawet wówczas, gdy gliwiczanie biorą na tapetę tematykę dosyć ekskluzywną i przez to niemającą zbyt wielu fanów wśród „szarych” ludzi. Z taką właśnie sytuacją mieliśmy do czynienia przed kilkudziesięcioma dniami, gdy w Google Play Store zadebiutowała androidowa wersja gry żeglarskiej Sailboat Championship. Czy warto było na nią czekać?

Firmy Infinite Dreams nie trzeba bliżej przedstawiać. Gliwicki deweloper, mający w dorobku takie gry jak Jelly Defense, Can Knockdown, Shoot The Birds i Let’s Create! Pottery, należy do grona czołowych producentów mobilnych. Nie dziwi więc, że każdy jego nowy tytuł budzi emocje. Dzieje się tak nawet wówczas, gdy gliwiczanie biorą na tapetę tematykę dosyć ekskluzywną i przez to niemającą zbyt wielu fanów wśród „szarych” ludzi. Z taką właśnie sytuacją mieliśmy do czynienia przed kilkudziesięcioma dniami, gdy w Google Play Store zadebiutowała androidowa wersja gry żeglarskiej Sailboat Championship. Czy warto było na nią czekać?

Trudne życie żeglarza

W Sailboat Championship gracz przejmuje władzę nad kołem sterowym, chwyta za szot i wyrusza na pełne morze, by ścigać się w pięknym otoczeniu z innymi amatorami żeglarstwa i walczyć o jak najlepsze czasy na kilkudziesięciu torach. Produkcja wprowadza w podstawy tego ekskluzywnego sportu za pomocą krótkiego, dwuetapowego samouczka. W jego ramach tłumaczy graczowi jak korzystać z koła sterowego i szotu, by móc złapać możliwie najwięcej wiatru w żagle, a tym samym popędzić z maksymalną prędkością ku mecie.

Warto zaliczyć trening, ponieważ gra nie należy do najprostszych. Co prawda, ciężko ją nazwać symulacją, ale z casualowymi tytułami pokroju Angry Birds i Cut the Rope ma raczej niewiele wspólnego. Wynika to z tego, że jednoczesne korzystanie z szotu, wymagające bacznego obserwowania kierunku wiatru i błyskawicznego dostosowania żagla, oraz koła sterowego jest nie lada wyzwaniem – nawet jeśli weźmie się pod uwagę fakt, że twórcy z Gliwic postarali się i zaprojektowali ciekawy, a przy tym w miarę intuicyjny system sterowania (zarówno z koła, jak i z szotu korzysta się tak jak w rzeczywistości).

Z pomocnikiem czy bez?

Bez wystarczającej ilości wiatru w żaglach kontrolowana przez gracza żaglówka nie popędzi w kierunku kolejnej bramki z zadowalającą prędkością. Jest to szczególnie trudne w miejscach, gdzie wieje z naprzeciwka – gracz musi wówczas nieźle manewrować, licząc na to, że jakimś cudem uda mu się przebić przez niekorzystne warunki. Dla osób, które nie poradzą sobie wystarczająco dobrze z jednoczesną obsługą koła sterowego i szotu przewidziano specjalny, uproszczony tryb zabawy. Na pokładzie żaglówki melduje się wówczas pomocnik, biorący na siebie zadania związane z obsługą szotu. Graczowi pozostaje jedynie wybrać optymalny wariant toru prowadzącego do kolejnej bramki, zmieniając kierunek, w jakim płynie łódka. Jednak nic za darmo – kosztem, który trzeba zapłacić w związku z wyborem łatwiejszego trybu zabawy, jest obniżenie statystyk żaglówki. Poza tym pomocnik na początku nie jest mistrzem w swojej dziedzinie. Za punkty zdobywane za awans na kolejne poziomy doświadczenia należy rozwijać jego umiejętności.

Kilka godzin zabawy na najwyższym poziomie

Po samouczku gracz przystępuje do właściwych zmagań. Do jego dyspozycji oddano dwie ligi, liczące łącznie kilkadziesiąt wyzwań. Podstawowe tryby zabawy to walka z czasem oraz wyścig w gronie trzech innych żeglarzy. W obu przypadkach gracz trafia na tory wodne, ulokowane w bajecznie zaprojektowanych lokacjach, i ma za zadanie pokonać je w jak najkrótszym czasie lub na jak najwyższym miejscu. Aby tego dokonać, należy każdorazowo przepływać przez bramki, wyznaczające tor. Bywa, że są one rozmieszczone w dosyć dużych odległościach – bez zapamiętania trasy oraz śledzenia niewielkiego kompasu, wskazującego miejsce, w którym znajduje się kolejna bramka, o wygraną może być trudno. Gracz musi jednocześnie nieustannie kontrolować kierunek, z jakiego wieje wiatr, i ustawiać żaglówkę względem niego w taki sposób, aby móc rozwijać jak największą prędkość. Nie muszę dodawać, że bywają momenty, kiedy jest o to niezwykle trudno.

Poza tym gracz uczestniczy w misjach ratunkowych, w których wyciąga z wody rozbitków, a także w wyzwaniach bonusowych – w pierwszym z nich zasiada za kierownicą skutera wodnego i pędzi na złamanie karku bez względu na wiatr. Za zwycięstwa lub pobijanie własnych rekordów życiowych przekazywane są nagrody: medale (brąz, srebro, złoto) i doświadczenie. Dzięki nim gracz odblokowuje dostęp do nowych wyzwań. Oprócz tego doświadczenie pozwala awansować na kolejne szczeble kariery, a tym samym otrzymywać punkty służące do rozwijania statystyk żaglówek oraz umiejętności wspomnianego już pomocnika. W miarę upływu czasu gracz uzyskuje również dostęp do nowych żaglówek (łącznie sześciu), różniących się wybranymi cechami (jedne są szybsze, inne bardziej zwrotne).

Drobne niedociągnięcia

Trzeba przyznać, że system rozgrywki udanie zachęca gracza do podejmowania kolejnych wyzwań. Jest przy tym świetnie zbalansowany, dzięki czemu odblokowywanie nowych misji, żaglówek i poziomów doświadczenia nie trwa zbyt długo. Poza tym gra jest odpowiednio trudna – osiągnięte sukcesy smakują przez to kilkukrotnie lepiej, aniżeli w sytuacji, gdyby zwycięstwa przychodziły zbyt łatwo. Czasami wysoki poziom trudności niezwykle irytuje (szczególnie gdy gramy bez pomocnika), ale bardzo rzadko zdenerwowanie spowodowane jest niedociągnięciami technicznymi, choć trzeba uczciwie przyznać, że takowe też występują (bywa, że żaglówka stoi w miejscu, mimo że wiatr jest teoretycznie bardzo dobry; kiedy indziej gra nie zaliczy poprawnie przepłyniętej bramki; czasami gracz traci też kontrolę nad kołem sterowym, które umieszczono według mnie zbyt blisko dolnej i lewej krawędzi ekranu).

Efektowna przygoda

Wielkim atutem gry jest warstwa wizualna. Sailboat Championship to bezsprzecznie jedna z ładniejszych gier na urządzenia mobilne. Pięknie prezentuje się zwłaszcza woda, stworzona przy wykorzystaniu zaawansowanych shaderów, pozwalających uzyskać odpowiedni, realistyczny efekt zachowania wody. Dzięki jej przejrzystości bardzo łatwo jest również dostrzec znajdujące się na dnie obiekty – starożytne budowle, rowy tektoniczne, rafy koralowe, czy też zatopione do połowy samoloty. Lokacje, w których toczą się żeglarskie zawody, to zresztą temat na osobną opowieść – nie brakuje tu wysp, pirackich statków, wysokich, nabrzeżnych klifów itp. W grze zawarto nawet zmienne warunki atmosferyczne – bywa, że wyścig toczony jest w ulewnym deszczu lub nocą. Wszystkie obiekty pokryto wysokiej jakości teksturami, a obrazu całości dopełniają refleksy i odbicia w tafli wody.

Podsumowanie

Sailboat Championship to gra długa, piękna i wciągającą. Stanowi przy tym duże wyzwanie, dzięki czemu osiągane sukcesy smakują wspaniale – gracz czuje, że wygrana to przede wszystkim zasługa jego rosnących umiejętności. Drobne niedociągnięcia techniczne i problemy ze sterowanie występują rzadko, przez co nie psują obrazu całości. Tak naprawdę zabrakło mi tu jedynie sieciowego trybu multiplayer. Z opcją wieloosobową czy bez – w Sailboat Championship zdecydowanie warto zagrać; tym bardziej, że tytuł jest obecnie dostępny w niższej, premierowej cenie.

Piotr „jiker” Doroń

                                    

Wydawca: Infinite Dreams

Producent: Infinite Dreams

Rozmiar: 30 MB

Wymagania: Android 2.3.3 lub nowszy

Język: angielski

Cena: 7,98 zł (cena promocyjna z okazji premiery, obowiązująca przez ograniczony czas)

Adres: https://play.google.com/store/apps/details?id=pl.idreams.iSailboatPROHD

Piotr Doroń

Piotr Doroń

Z wykształcenia dziennikarz i politolog. W GRYOnline.pl od 2004 roku. Zaczynał od zapowiedzi i recenzji, by po roku dołączyć do Newsroomu i już tam pozostać. Obecnie szef tego działu, gdzie zarządza zespołem złożonym zarówno ze specjalistów w swoim fachu, jak i ambitnych żółtodziobów, chętnych do nauki oraz pracy na najwyższych obrotach. Były redaktor niezapomnianego emu@dreams, gdzie zagnała go fascynacja emulacją i konsolami, a także recenzent magazynu GB More. Miłośnik informacji, gier (długo by wymieniać ulubione gatunki), Internetu, dobrej książki sci-fi i fantasy, nie pogardzi również dopieszczonym serialem lub filmem. Mąż, ojciec trójki dzieci, esteta, zwolennik umiaru w życiu prywatnym.

więcej