Newsroom Wiadomości Najciekawsze Komiksy Tematy RSS
Wiadomość gramynawynos.pl 29 listopada 2012, 07:29

autor: Piotr Doroń

Andro-test: Greed Corp - nieuchronna zagłada!

Pogoń za pieniądzem zabija w ludziach człowieczeństwo – nie bacząc na straty i wyrządzane zło, idą po trupach, pragnąc jedynie coraz większych zysków. Ich działalność uderza zwykle nie tylko w aktualne pokolenie, ale również oddziałuje pośrednio na naszych potomków. Niczym nieskrępowane czerpanie z dobrodziejstw Ziemi w końcu skończy się dla niej katastrofą. Takie, prospołeczne i proekologiczne przesłanie niesie za sobą gra strategiczna Greed Corp, autorstwa holenderskiego studia Vanguard Games. Czy poza chęcią uświadomienia nam do jakiego punktu zmierza świat, ma ona do zaoferowania coś więcej?

Pogoń za pieniądzem zabija w ludziach człowieczeństwo – nie bacząc na straty i wyrządzane zło, idą po trupach, pragnąc jedynie coraz większych zysków. Ich działalność uderza zwykle nie tylko w aktualne pokolenie, ale również oddziałuje pośrednio na naszych potomków. Niczym nieskrępowane czerpanie z dobrodziejstw Ziemi w końcu skończy się dla niej katastrofą. Takie, prospołeczne i proekologiczne przesłanie niesie za sobą gra strategiczna Greed Corp, autorstwa holenderskiego studia Vanguard Games. Czy poza chęcią uświadomienia nam do jakiego punktu zmierza świat, ma ona do zaoferowania coś więcej?

Konflikt z ginącą planetą w tle

W Greed Corp bierzemy udział w konflikcie czterech frakcji (Freemen, Pirates, Empire i Cartel), które, walcząc zaciekle o surowce, przyczyniają się do nieubłaganego upadku swojej planety. W wyniku działalności przemysłowej i militarnej kolejne fragmenty globu rozpadają się, pogrążając w nicości wszystko, co się na nich znajduje. Jako gracze trafiamy w samo centrum tych zmagań i stajemy przed zadaniem przebrnięcia przez kilkugodzinną kampanię single player, składającą się z 24 wyzwań, podzielonych po równo na każdą ze stron konfliktu (wychodzi więc sześć misji na frakcję).

Dzięki takiej a nie innej strukturze gry jesteśmy w stanie poznać źródła i przyczyny działań wszystkich frakcji oraz wyrobić sobie zdanie na temat przyświecających im celów. Niestety, o ile fabularne uzasadnienie działalności czterech stron konfliktu jest zawsze inne (a przy tym każdorazowo ciekawie zakrojone), o tyle na polu walki strony konflikty nie różnią się niczym, może poza projektem graficznym jednostek oraz kolorem zajętych pól. Dysponują dokładnie tymi samymi typami jednostek, oferującymi identyczne możliwości i nie wyróżniają się w żadnym aspekcie – z tego też względu nie są konieczne poszukiwania ich mocnych stron, gdyż jedna taktyka walki sprawdzi się w przypadku każdej z frakcji.

Dynamizm pola walki

Na szczęście mechanika starć została zaprojektowana w sposób interesujący i przyciągający uwagę, choć – i należy to stwierdzić już na początku – przez długi czas potrafi być niezrozumiała (mimo obecności samouczka). Bitwy w Greed Corp toczą się na planszach podzielonych na heksagonalne pola. Na każdym z tych ostatnich gracz może ustawić do trzech głównych jednostek – wojsko (wartość od 1 do 16), koszary i/lub artylerię (należy ją oddzielnie ładować) oraz fabrykę, generującą pieniądze. Najciekawiej funkcjonuje ta ostatnia, mianowicie obejmuje zasięgiem swoje i wszystkie pobliskie pola (każde z nich to +2 do zawartości skarbca), obniżając ich poziom na początku nowej tury. Po kilku rundach naruszony grunt zapada się, pogrążając w otchłani wszystko to, co się na nim znajdowało (również koszary i wojsko).

Celem zabawy jest zatem wykonywanie takich ruchów, które pozwolą wejść w posiadanie jak największej liczby heksagonalnych pól, najlepiej tych osadzonych najwyżej, a jednocześnie wykorzystać możliwie najwięcej z nich w celu generowania funduszy. Mechanika starć, mimo pozornego braku rozbudowania, okazuje się pełna różnych możliwości. Gracz może postawić na ekspansję i przejmowanie wrogich obszarów (najlepiej wraz z należącymi do przeciwnika budynkami), rozwijanie artylerii i doposażenie jej w amunicję (pociski nie tylko osłabiają wojsko wroga, ale też obniżają grunt, w który uderzają), czy prędkie zajęcie heksów i wybudowanie możliwie największej liczby fabryk. Te ostatnie są zresztą skuteczną bronią w walce z przeciwnikiem – w przypadku zbytniego zbliżenia się tego ostatniego, można np. doprowadzić do zapadnięcia się jego gruntów; także w trybie przyspieszonym dzięki wysadzeniu fabryki w powietrze.

W efekcie twórcy pozwolili graczowi na stosowanie wyszukanych taktyk walki, takich jak np. szybkie odgrodzenie swoich gruntów, poprzez usunięcie terenów granicznych, rozwinięcie wojska i abordaże na wrogie obszary za pomocą latających jednostek transportowych. Jednak najlepsze efekty mimo wszystko uzyskuje się poprzez systematyczny rozwój wojska i stawianie licznych fabryk – takie przynajmniej odniosłem wrażenie po rozegraniu dziesiątek bitew. Artyleria zwykle służyła u mnie za dodatkowe, wcale nie konieczne wsparcie. W późniejszych fazach rozgrywki czułem się z tego powodu nieco znużony – podejrzewam, że sytuacja wyglądałaby lepiej, gdyby poszczególne frakcje choć trochę różniły się między sobą, a skuteczność bardziej niekonwencjonalnych działań została zwiększona.

W kupie raźniej

W ramach Greed Corp funkcjonuje również bardzo dobrze zaprojektowany tryb wieloosobowy, dopuszczający możliwość rywalizowania z innymi graczami przez sieć, ze znajomymi w trybie lokalnym na jednym smartfonie lub tablecie oraz z przeciwnikami kontrolowanymi przez sztuczną inteligencję (na kilku poziomach trudności, co pozwala na systematyczne podnoszenie umiejętności). W jednej bitwie mogą brać udział maksymalnie cztery strony – całość działa przy tym znakomicie, choć liczba osób grających online jest bardzo często znikoma. Do dyspozycji graczy oddano 36, dobrze zaprojektowanych mapek (część zaczerpnięto z kampanii single player), podzielonych na zestawy do działań prowadzonych przez 2, 3 lub 4 frakcje.

Pod względem technicznym Greed Corp raczej nikogo nie zaskoczy. Trójwymiarowa oprawa wizualna, utrzymana w steampunkowym stylu, jest dosyć ascetyczna, jednostki jak na moje oko trochę zbyt małe (przez co trudno dostrzec ich detale), a wykorzystane tekstury u nikogo nie spowodują szybszego bicia serca. Z drugiej jednak strony, gra działa przez cały czas płynnie i nie zawiesza się, co przy okazji konwersji z innych platform (w tym przypadku PC, X360) nie zawsze jest takie oczywiste. Muszę też pochwalić twórców za sprawnie działający interfejs, choć podobnie jak mechanika starć, początkowo wydaje się nieczytelny. Słowa uznania należą się kompozytorowi muzyki, Marcelowi Du Longowi, któremu udało się stworzyć stylową, jazzującą ścieżkę dźwiękową, niczym z lat 20. i 30. XX wieku.

Warto zadbać o naszą planetę

Warto dać szansę Greed Corp. Tytuł Holendrów z Vanguard Games nagradza graczy cierpliwych, którzy nie zrażą się początkowymi niepowodzeniami i zrobią wszystko, by pojąć zasady rozgrywki i zacząć zwyciężać. W momencie, gdy wszystko staje się jasne, przyjemność z gry wzrasta wielokrotnie i bardzo trudno jest się od Greed Corp oderwać. W dużej mierze jest to zasługa obszernej kampanii, świetnego multiplayera (choć bywa, że serwery świecą pustkami), a także dynamicznej mechaniki rozgrywki. I choć twórcy nie ustrzegli się błędów – w momencie poznania reguł zabawy i wypracowania skutecznej taktyki walki gra zaczyna być powtarzalna, a przez to nieco nużąca – trudno nie uznać Greed Corp za udaną pozycję, wyróżniającą się na tle innych tytułów z oferty Google Play Store.

Piotr „jiker” Doroń

                     

Wydawca: Invictus

Producent: Vanguard Games

Rozmiar: 49 MB

Wymagania: Android 2.2 lub nowszy

Język: angielski

Cena: ok. 3 zł

Adres: https://play.google.com/store/apps/details?id=com.Invictus.GreedCorpPaid (HD)

https://play.google.com/store/apps/details?id=com.Invictus.GreedCorpMobilePaid (SD)

Piotr Doroń

Piotr Doroń

Z wykształcenia dziennikarz i politolog. W GRYOnline.pl od 2004 roku. Zaczynał od zapowiedzi i recenzji, by po roku dołączyć do Newsroomu i już tam pozostać. Obecnie szef tego działu, gdzie zarządza zespołem złożonym zarówno ze specjalistów w swoim fachu, jak i ambitnych żółtodziobów, chętnych do nauki oraz pracy na najwyższych obrotach. Były redaktor niezapomnianego emu@dreams, gdzie zagnała go fascynacja emulacją i konsolami, a także recenzent magazynu GB More. Miłośnik informacji, gier (długo by wymieniać ulubione gatunki), Internetu, dobrej książki sci-fi i fantasy, nie pogardzi również dopieszczonym serialem lub filmem. Mąż, ojciec trójki dzieci, esteta, zwolennik umiaru w życiu prywatnym.

więcej