Newsroom Wiadomości Najciekawsze Komiksy Tematy RSS
Wiadomość gramynawynos.pl 19 października 2012, 12:14

autor: Piotr Doroń

Andro-test: Asphalt 7: Heat - asfaltowe szaleństwo po raz siódmy

Na rynku mobilnych gier wyścigowych nie jest zbyt tłoczno. Poza dominującymi markami Asphalt, Need for Speed i Real Racing, natknąć się można co najwyżej na z jednej strony świetne, ale jednocześnie bardzo specyficzne top-down racery pokroju Reckless Racing i Death Rally. Nie dziwi więc, że każdej z wymienionych serii udało się znaleźć niszę i grupę docelowych odbiorców. Najbardziej zręcznościowy z nich wszystkich Asphalt doczekał się niedawno nowej odsłony – Asphalt 7: Heat. Czy brak realnej konkurencji nie uśpił nieco twórców ze francuskiego studia Gameloft i nie wpłynął negatywnie na ostateczny kształt produkcji?

Na rynku mobilnych gier wyścigowych nie jest zbyt tłoczno. Poza dominującymi markami Asphalt, Need for Speed i Real Racing, natknąć się można co najwyżej na z jednej strony świetne, ale jednocześnie bardzo specyficzne top-down racery pokroju Reckless Racing i Death Rally. Nie dziwi więc, że każdej z wymienionych serii udało się znaleźć niszę i grupę docelowych odbiorców. Najbardziej zręcznościowy z nich wszystkich Asphalt doczekał się niedawno nowej odsłony – Asphalt 7: Heat. Czy brak realnej konkurencji nie uśpił nieco twórców ze francuskiego studia Gameloft i nie wpłynął negatywnie na ostateczny kształt produkcji?

Odgrzewane kotlety

Asphalt 7: Heat to nic innego jak podrasowana wersja ubiegłorocznej „szóstki” – koncepcja gry nie doczekała się żadnych poważniejszych zmian. W dalszym ciągu mamy do czynienia ze zręcznościową produkcją, powielającą schematy rządzące produkcjami z serii Need for Speed i Burnout. Brak oryginalności i położenie nacisku na dobrą zabawę ma swoje konsekwencje. Choć do dyspozycji gracza oddano ponad 60 licencjonowanych wozów najróżniejszych producentów (od Fiata i Forda, przez Nissana, BMW, Astona Martina, aż po Ferrari i Lamborghini), to, jakkolwiek śmiesznie by to nie brzmiało, większych różnic między najtańszą 500-tką a Bugatti Veyronem tu nie uświadczycie. Tak naprawdę jedynym wyróżnikiem, oprócz rzecz jasna wyglądu, jest maksymalna prędkość, jaką poszczególne samochody są w stanie osiągnąć na piętnastu dostępnych trasach.

Ubogie wrażenie potęguje dodatkowo fakt, że maszyny podzielono standardowo dla tej serii na segmenty, w ramach których oferowane są wozy o zbliżonej mocy. W pewnym momencie w ogóle przestałem zwracać uwagę na to, jakim samochodem zamierzam zawojować motoryzacyjny świat, bo i tak w zdecydowanej większości zawodów – spośród 150 eventów podzielonych na kilkanaście pucharów o rosnącym poziomie trudności – nie miało to znaczenia. Winę ponoszą za to twórcy, którzy prowadzą gracza za rączkę, sugerując zakup kolejnych pojazdów i odblokowując dostęp do innych, idealnie nadających się do brania udziału w wyścigach z danego segmentu. Mojej uwagi nie udało się też przyciągnąć dosyć umownemu systemowi tuningu. Zwiększanie maksymalnej prędkości, przyspieszenia czy przyczepności przebiega w sposób mało angażujący. Jeśli masz kasę, kupujesz co tylko możesz – frajdy w tym za grosz.

Arcade’owe szaleństwo

Odblokowywanie nowych samochodów, pucharów i tras odbywa się w ramach Kariery. Muszę przyznać, że jej konstrukcja nie jest najgorsza, a obszerność potrafi zaskoczyć. Ukończenie kilkunastu pucharów podzielonych łącznie na ok. 150 wyzwań różnego rodzaju (wyścig, czasówka, eliminacja, drift, czy próba pokonania tras z jak najmniejsza liczbą stłuczek i zadrapań na koncie) na 100% zajmie Wam co najmniej 10 godzin. Dodatkową zachętą ku temu wydaje się być wypełniony po brzegi bagażnik osiągnięć do zdobycia. Nikt by jednak nie wytrzymał tyle czasu przy Asphalt 7: Heat bez posiadania przez grę dopracowanej mechaniki rozgrywki. W tym względzie jest dobrze, aczkolwiek wszystko zależy od upodobań gracza. Maksymalnie arcade’owy model jazdy – z hamulca korzysta się tu co najwyżej, by wprowadzić wóz w kontrolowany poślizg – przeniesiono żywcem z poprzednich odsłon serii. Miłośnikom zręcznościówek przypadnie do gustu, natomiast fani Real Racing 2, a nawet mobilnych odsłon Need for Speed,będą zniesmaczeni jego nadzwyczajną prostotą.

Nie umniejsza to faktu, że wyścigi w Asphalt 7: Heat są bardzo emocjonujące. W dużej mierze jest to zasługa sporego tempa rozgrywki oraz dobrze zaprojektowanych tras, na których nie brakuje skoczni, skrótów i zniszczalnych obiektów (należy też uważać na normalny ruch uliczny). Nie sposób nie wspomnieć też o agresywnie poczynających sobie przeciwnikach, chętnie korzystających z alternatywnych dróg, dopalaczy i walczących o wyższą pozycję nawet na ostatnich metrach. Twórcom z Gameloftu nie udało się jednak stworzyć gry pozbawionej wad na poziomie mechaniki zabawy. Produkcja traci na widowiskowość z powodu braku modelu zniszczeń, a same stłuczki są przypadkowe, mało efektowne i zupełnie chaotyczne (wykonywanie takedownów to czysta loteria – najlepiej robić to poprzez aktywowanie maksymalnego dopalacza). Bywa też, że z pozoru niegroźna banda zatrzyma wóz w miejscu. Z czasem gracz uczy się gry i łatwiej jest mu uniknąć nieprzyjemnych sytuacji, lecz nie tak powinno to przecież wyglądać.

Odblokowane trasy oraz samochody można sprawdzić w akcji nie tylko w ramach Kariery, ale też w opcji Quick Race, pełniącej funkcję poligonu doświadczalnego. Jeśli uważacie, że nie macie już czego szukać w trybach single player, możecie przesiąść się do multiplayera, oferującego zmagania przez Internet i w systemie lokalnym. Pamiętajcie jednak, że bez najmocniejszych i maksymalnie stuningowanych samochodów z poszczególnych segmentów nie macie tam czego szukać – w rywalizacji z żywym przeciwnikiem bardziej od umiejętności liczy się bowiem maksymalna prędkość posiadanego wozu. Względem poprzedniej odsłony, gra została wzbogacona o Asphalt Tracker – funkcję, za pośrednictwem której można śledzić swoje statystyki, a także wyzywać na pojedynki znajomych z serwisów Facebook i Gameloft Live.

Techniczna katastrofa?

Chyba największe zmiany poczyniono na płaszczyźnie technicznej. Zacznijmy od tego, że gra jest zdecydowanie stabilniejsza od poprzedniej odsłony – animacja działa o wiele płynniej, a jej skoki nie są tak zauważalne jak w „szóstce”. Twórcy chwalą się też poprawioną grafiką. Faktycznie, stoi ona na nieco wyższym poziomie, lecz nie zmienia to faktu, że ciężko określić wizualną stronę Asphalt 7: Heat wybitną. Modele samochodów, efekty, tempo rozgrywki i szczegółowość tras robią dobre wrażenie, ale ogólny obraz grafiki psują liczne niedoróbki – z potężnym pop-upem obiektów, bardzo wolno wczytującymi się i niemiłosiernie rozmazanymi teksturami na czele. Dodajmy do tego przenikanie się brył i zanikanie niektórych tekstur (np. pokrywających samochody). Aż dziw bierze, że takie błędy przeszły proces wewnętrznych testów. Tym bardziej, że twórcy mieli sporo czasu na ich ukończenie – wszak nowych tras jest tu ledwie pięć, a reszta została żywcem wyciągnięta z Asphalt 6: Adrenaline i tylko troszkę podrasowana. Ścieżka dźwiękowa nie zaskakuje niczym specjalnym, ale też nie oczekiwałem po niej cudów – jest poprawnie, zarówno jeśli chodzi o podkład muzyczny, jak i dźwięki towarzyszące rywalizacji na trasach.

Pod kątem systemu sterowania Asphalt 7: Heat nie jest tak dopracowany, jakbym sobie tego życzył. Choć udostępniono kilka zróżnicowanych schematów kontroli, żaden nie przekonał mnie do siebie w 100%. Osobiście korzystałem z opcji bez akcelerometru, z podzieleniem ekranu na dwie równorzędne części. Dopasowanie go pod kątem moich preferencji wymagało jednak dodatkowej ingerencji w rozstawienie wirtualnych przycisków. Mimo to efekt końcowy ciągle daleki był od ideału. Jeżeli nie chcecie zrazić się do Asphalt 7 już na starcie, poświęćcie kilkanaście minut na dopasowanie sterowania pod własne gusta. Do fatalnie funkcjonującego interfejsu będziecie musieli się już jednak przyzwyczaić. Głównym problemem są tu wszędobylskie ekrany ładowania – zmiana samochodu na inny potrafi potrwać wieki.

Ale to już było...

Marka Asphalt, ukazująca się od 2004 roku, zdobyła popularność dzięki bezkompromisowości i twardemu trzymaniu się arcade’owych zasad. Niestety, wraz z „siódemką” trudno nie oprzeć się wrażeniu, że to wszystko już było i bawi w coraz mniejszym stopniu. Brak oryginalności nie przeszkadza jednak Asphalt 7: Heat w byciu jedną z lepszych gier wyścigowych na smartfony i tablety, a już z pewnością jedną z bardziej obszernych. Gameloft kuje żelazo póki gorące.

                                    

Wydawca: Gameloft

Producent: Gameloft

Rozmiar: zależy od urządzenia (od 800 MB do 1,4 GB)

Wymagania: zależy od urządzenia

Język: angielski

Cena: ok. 3 zł

Adres:

https://play.google.com/store/apps/details?id=com.gameloft.android.ANMP.GloftA7HM

Piotr „jiker” Doroń

Piotr Doroń

Piotr Doroń

Z wykształcenia dziennikarz i politolog. W GRYOnline.pl od 2004 roku. Zaczynał od zapowiedzi i recenzji, by po roku dołączyć do Newsroomu i już tam pozostać. Obecnie szef tego działu, gdzie zarządza zespołem złożonym zarówno ze specjalistów w swoim fachu, jak i ambitnych żółtodziobów, chętnych do nauki oraz pracy na najwyższych obrotach. Były redaktor niezapomnianego emu@dreams, gdzie zagnała go fascynacja emulacją i konsolami, a także recenzent magazynu GB More. Miłośnik informacji, gier (długo by wymieniać ulubione gatunki), Internetu, dobrej książki sci-fi i fantasy, nie pogardzi również dopieszczonym serialem lub filmem. Mąż, ojciec trójki dzieci, esteta, zwolennik umiaru w życiu prywatnym.

więcej