Newsroom Wiadomości Najciekawsze Komiksy Tematy RSS
Wiadomość gramynawynos.pl 12 października 2012, 15:05

autor: Piotr Doroń

Andro-test: Rayman Jungle Run - uszaty bohater w roli kolekcjonera lumków

Wraz z Rayman Origins firma Ubisoft pokazała jak w obecnych czasach powinny wyglądać platformówki 2D. Produkcja, wydana na przełomie 2011 i 2012 roku na większość liczących się platform sprzętowych, zachwyca oprawą wizualną, niezwykłymi projektami poziomów i dopracowanym sterowaniem. Mimo to zapowiedziom mobilnej wersji przygód Raymana, bohatera wymyślonego przez francuskiego projektanta Michela Ancela (m.in. Beyond Good & Evil, Peter Jackson’s King Kong), towarzyszyły liczne obawy. Czy Rayman Jungle Run okazało się ostatecznie platformówką na miarę Rayman Origins, czy też może tytuł wyprodukowany przez studio Pastagames! poległ na całej linii?

 

Wraz z Rayman Origins firma Ubisoft pokazała jak w obecnych czasach powinny wyglądać platformówki 2D. Produkcja, wydana na przełomie 2011 i 2012 roku na większość liczących się platform sprzętowych, zachwyca oprawą wizualną, niezwykłymi projektami poziomów i dopracowanym sterowaniem. Mimo to zapowiedziom mobilnej wersji przygód Raymana, bohatera wymyślonego przez francuskiego projektanta Michela Ancela (m.in. Beyond Good & Evil, Peter Jackson’s King Kong), towarzyszyły liczne obawy. Czy Rayman Jungle Run okazało się ostatecznie platformówką na miarę Rayman Origins, czy też może tytuł wyprodukowany przez studio Pastagames! poległ na całej linii?

„Cześć gwiazdki, cześć przyrodo!”

Głównym powodem obaw była sama próba przeniesienia przygód pozbawionego kończyn bohatera na urządzenia wyposażone w ekrany dotykowe, które w przypadku tradycyjnych platformówek rzadko zdają egzamin. Systemowi sterowania w takich produkcjach zwykle brakuje dokładności i intuicyjności, co bywa przeważnie skutkiem przekombinowania. Gracz zmuszony kontrolować bohatera za pomocą sześciu i więcej wirtualnych przycisków, nie daje sobie rady – w ferworze walki wykonanie właściwej akcji jest bardzo utrudnione. Doskonale zdawali sobie z tego sprawę specjaliści z Pastagames!, którzy zaprojektowanie przyjaznego modelu sterowania obrali sobie za jeden z głównych celów.

Twórcy ze swojego zadania wywiązali się niemal śpiewająco. Zamiast utrudniać graczowi życie, postanowili wyręczyć go na kilku polach. Przede wszystkim Rayman w Jungle Run pędzi przed siebie zupełnie automatycznie – niczym w platformówkach typu endless runner (Canabalt, Temple Run), aczkolwiek sama produkcja nie jest klasycznym reprezentantem tego podgatunku, gdyż poziomy mają tu dokładnie określony początek i koniec. Dzięki wprowadzeniu automatycznego biegu, gracz może skupić się na omijaniu przeszkód, walce z przeciwnikami oraz wyłapywaniu jak największej liczby żółtych lumów, istot przypominających świetliki (w uniwersum Raymana stanowią one podstawę istnienia, źródło mądrości, specjalnych zdolności itp.). Co ważne, gra reaguje błyskawicznie na wszelkie gesty i tapnięcia w ekran dotykowy. Niektórzy z Was spytają zapewne, czy odebranie graczowi pełnej kontroli nad postaci nie okazało się to zbyt dużym uproszczeniem. Początkowo też tak myślałem, ale po rozegraniu kilkunastu poziomów i podjęciu próby wyłapania na każdym z nich wszystkich 100 lumków stwierdziłem, że poziom trudności, jak na grę mobilną, został wyważony w możliwie najlepszy sposób. Dzięki temu rozgrywka przynosi satysfakcję zarówno amatorom, jak i weteranom platformówek.

„Odwaga cechuje idiotów. A ja jestem geniuszem.”

Muszę jednak zaznaczyć, że rozwiązanie wymyślone na potrzeby Rayman Jungle Run z różnych powodów nie jest idealne. Przede wszystkim zaserwowany tu styl rozgrywki wymusza na graczu uczenie się poziomów na pamięć oraz odkrywanie miejsc ukrycia lumów metodą prób i błędów. Czasami bywa to irytujące. Podobnie zresztą jak brak możliwości cofnięcia się choćby o kilka kroków, celem zebrania przegapionych lumów. Zanim zaczniecie rozgrywkę, musicie więc zaakceptować wszystkie reguły rządzące zaserwowanym tu systemem sterowania, w innym wypadku pozostanie Wam tylko frustracja. Na szczęście poziomy nie są zbyt długie – większość z nich będziecie w stanie ukończyć w czasie poniżej jednej minuty. Jeżeli zatem z jakiegoś powodu nie dacie rady zebrać wszystkich lumów, podejmiecie kolejną próbę bez poczucia wielkiej straty lub niesprawidliwości.

Co ciekawe, w grze nie znajdziecie choćby dwóch zdań fabularnego wprowadzenia, czego nie mogłem przeboleć do samego końca zabawy. Po uruchomieniu gry trafiamy na Rozdroże Marzeń, czyli do krainy stanowiącej centrum uniwersum serii Rayman, i musimy radzić sobie praktycznie w pojedynkę. Co prawda, projektanci pomyśleli o wyposażeniu swojej produkcji o różnego rodzaju rady i wskazówki, na podstawie których dosyć szybko można dojść, jakie są możliwości Raymana i co jest celem rozgrywki, ale mimo to cały czas towarzyszyło mi poczucie pewnego braku. Kampania podzielona została na cztery główne etapy, składające się łącznie z 36 poziomów i 4 plansz specjalnych. Poszczególne rozdziały nie mają jakichś charakterystycznych cech – odwiedzane krainy pojawiają się w każdym z nich. Tak naprawdę rozróżnia je wyłącznie to, jakimi zdolnościami dysponuje w nich Rayman.

„Nie strzelać! Jestem w ciąży...”

W pierwszym etapie zakres umiejętności ograniczony został wyłącznie do skoku – nie dziwi więc, że wchodzące w jego skład poziomy są najprostsze i pełnią tak naprawdę rolę samouczka, wprowadzającego w realia Rayman Jungle Run. W drugim rozdziale Rayman otrzymuje zdolność lotu, w czym pomagają mu włosy pełniące rolę śmigiełka, w trzecim dochodzi do tego bieganie po pionowych ścianach, a nawet do góry nogami, natomiast w czwartym etapie bohater uczy się wyprowadzania swoich charakterystycznych ciosów karate. Z każdym kolejnym rozdziałem mechanika rozgrywki staje się coraz bogatsza, projekty lokacji bardziej skomplikowane, a poziom trudności wyższy. Zebranie wszystkich lumów na planszach z etapu czwartego wymaga od gracza doskonałego refleksu i zapamiętania całego układu poziomu, gdyż zaliczenie ich na 100% polegając wyłącznie na zręczności graniczy z cudem.

Celem zabawy w Rayman Jungle Run jest zebranie na co najmniej 5 poziomach danego etapu wszystkich lumów (zawsze 100). Gracz otrzymuje za to czerwone klejnoty, będące tak naprawdę zębami Ponurego Żniwiarza. Przekazując mu 5 zębów, Rayman otrzymuje dostęp do specjalnego poziomu, rozgrywającego się w Krainie Wiecznej Śmierci (łącznie są 4 takowe). W tym  przypadku nie zbieramy już lumów – mamy jedynie dotrzeć do końca. Jest to zadanie o wiele trudniejsze, niż w przypadku standardowych poziomów, gdyż droga do mety usiana jest przeszkodami, przepaściami i przeciwnikami. Najbardziej wytrwałe osoby, pragnące przy okazji wycisnąć z Rayman Jungle Run wszystko, co tylko możliwe, mogą spróbować wyłapać wszystkie lumy na każdej z 36 podstawowych plansz. Uzupełnienie szczęki Ponurego Żniwiarza jest nagradzane koroną, a przy okazji też odblokowaniem wszystkich sekretów (są to głównie tapety, jakie mogą następnie trafić na ekran główny smartfona lub tabletu). 

„O, nie, nie, nie, ja tam nie wracam!”

To, ile czasu przeznaczymy na ukończenie Rayman Jungle Run, zależy od tego, w ilu procentach chcemy produkcję Ubisoftu i Pastagames! ukończyć. Jeśli zamierzamy przez nią wyłącznie, nomen omen, przebiec, to zajmie nam to od 60 minut do półtorej godziny. Odblokowanie i zaliczenie poziomów rozgrywających się w Krainie Wiecznej Śmierci to dodatkowa godzina zabawy. Natomiast ukończenie gry w 100% może zająć 4 godziny i więcej – poziom trudności rośnie w trzecim i czwartym etapie w tempie zawrotnym, więc nastawcie się na masę powtórzeń.

Warto zauważyć, że podchodzenie ponownie do tych samych poziomów nie jest tak męczące, jakby mogło się wydawać. W dużej mierze jest to zasługa doskonałej, dwuwymiarowej grafiki, napędzanej przez silnik UbiArt Framework – ten sam, z którego skorzystano przy okazji Rayman Origins. Szata graficzna jest doskonała pod absolutnie każdym względem – ogromne wrażenia robią pełne szczegółów tła, przejścia planów, animacja Raymana i przeciwników, a także różnego rodzaju efekty. Tytuł przez cały czas zachowuje też całkowitą płynność – ani razy nie spotkałem się choćby z niewielkim skokiem w zakresie liczby klatek na sekundę. Bardzo dobra jest też ścieżka dźwiękowa, aczkolwiek tych kilka utworów, jakie by one nie były, dosyć szybko może się znudzić. Szczególnie w obliczu wielokrotnego powtarzania poziomów.

„To tylko gra komputerowa. To tylko gra komputerowa!”

Rayman Jungle Run to tytuł dosyć trudny w ocenie. Wszystko zależy bowiem od tego, czy damy grę szansę i zgodzimy się na warunki zaproponowane przez twórców. Jeśli styl rozgrywki będzie nam odpowiadał – spędzimy na Rozdrożu Marzeń kilka wspaniałych godzin. Także dzięki intuicyjnemu systemowi sterowania. Biada tym, którzy się do niego nie przekonają, gdyż frustracja i znudzenie mogą wówczas osiągnąć wartości skrajne. Nie zmienia to jednak faktu, że Rayman Jungle Run to jedna z najładniejszych, o ile nie najładniejsza produkcja dwuwymiarowa na urządzenia mobilne. Pod względem technicznym jest to absolutny majstersztyk.

 

Wydawca: Ubisoft

Producent: Pastagames!

Rozmiar: 77 MB

Wymagania: Android 2.3.3 lub nowszy

Cena: ok. 10 zł

Adres: https://play.google.com/store/apps/details?id=com.pastagames.ro1mobile

 

PS. Śródtytuły to cytaty z Globoksa – tchórzliwej żaby, będącej największym przyjacielem Raymana.

Piotr „jiker” Doroń

Piotr Doroń

Piotr Doroń

Z wykształcenia dziennikarz i politolog. W GRYOnline.pl od 2004 roku. Zaczynał od zapowiedzi i recenzji, by po roku dołączyć do Newsroomu i już tam pozostać. Obecnie szef tego działu, gdzie zarządza zespołem złożonym zarówno ze specjalistów w swoim fachu, jak i ambitnych żółtodziobów, chętnych do nauki oraz pracy na najwyższych obrotach. Były redaktor niezapomnianego emu@dreams, gdzie zagnała go fascynacja emulacją i konsolami, a także recenzent magazynu GB More. Miłośnik informacji, gier (długo by wymieniać ulubione gatunki), Internetu, dobrej książki sci-fi i fantasy, nie pogardzi również dopieszczonym serialem lub filmem. Mąż, ojciec trójki dzieci, esteta, zwolennik umiaru w życiu prywatnym.

więcej